0
drmariusz 16 października 2015 22:46
4 kwietnia 2014 był naszym ostatnim dniem spędzonym w Chiang Mai. Pociąg do Bangkoku mieliśmy o godzinie 17:30, więc mieliśmy cały dzień, żeby jeszcze zobaczyć w mieście to, czego wcześniej nie widzieliśmy. Po zjedzeniu śniadania w knajpce na przeciwko naszego hostelu zostawiliśmy bagaże u właścicieli w hostelu i postanowiliśmy zrobić sobie wycieczkę praktycznie po wszystkich większych świątyniach buddyjskich, jakie były w mieście. Po drodze mijamy urzędy, posterunek policji, dzieci idące do szkoły. Wystój świątyń bardzo ładny. Dużo modlących się Tajów. Udało nam się także zobaczyć, jak spożywają śniadanie mnisi, dokładnie w świątyni Wat Phra Singh - największa w mieście i najchętniej odwiedzana przez turystów. Nie będę przytaczał nazw świątyń, ale zobaczyliśmy chyba wszystkie opisane w przewodniku Lonely Planet. Przechodziliśmy także obok zakładu, gdzie wyrabia się figury Buddy. Ponieważ było bardzo gorąco poszliśmy na pyszną lemoniadę, którą tak lubi żona. Dzień minął w sumie dość szybko. Około godziny 16 wróciliśmy do naszego hostelu po bagaże. Jak odchodziliśmy właściciele knajpki z naprzeciwka machali nam na pożegnanie, bo praktycznie codziennie u nich byliśmy. Było to bardzo miłe. Zatrzymaliśmy tuk-tuka i kazaliśmy zawieźć się na dworzec kolejowy, który oddalony jest od centrum miasta około 2,5 km. W trakcie jazdy zaczęło padać, zaczęły tworzyć się już korki. Na dworcu czekał już na nas pociąg do Bangkoku, który powoli zapełniał się pasażerami. W stolicy mieliśmy być nad ranem. Nie chcieliśmy jechać do stacji końcowej Hua Lamphong, lecz wysiąść na stacji Bang Sue, aby szybko dostać się na dworzec autobusowy Mo Chit, skąd odjeżdżają autobusy do granicy z Kambodżą, do miasta Aranyaprathet, by tam przekroczyć granice i po południu być w Siem Reap. Pociąg oczywiście był opóźniony i odjechaliśmy autobusem o godzinie 10, a chcieliśmy ok. 7 lub 7:30. Podróż trwa rozkładowo chyba 4 godziny. Niestety podczas podróży zaczął padać ulewny deszcz, był tak nasilony, jakby ktoś wodę z wiadra wylał. Autobus jechał bardzo wolno. Zaczęło grzmieć i błyskać się. Autobus jechał prawie 6 i pół godziny. Zawiózł nas na samą granicę. Tam nie trzeba słuchać tego, co oferują Tajowie, że załatwią wizę w 5 minut, lecz iść prosto na granicę, w kierunku wielkiego napisy Kingdom of Cambodia. Tam trzeba swoje odczekać, ale na szczęście nie było dużej kolejki. Płacimy po 800 bahtów za wizy od osoby i 100 bahtów dla urzędników chyba jako łapówkę i jesteśmy już w Kambodży w mieście Poipet. Pogoda pokrzyżowała nam plany. Było już dość ciemno. Cały zatem dzień spędziliśmy w podróży. Byliśmy bardzo zmęczeni i postanowiliśmy spędzić noc w Poipet i rano jechać do Siem Reap. W trakcie podróży autobusem poznaliśmy dwóch Niemców, którzy także jechali do Siem Reap. Ustaliliśmy, że pojedziemy do Siem Reap taksówką. Za nocleg płaciliśmy 10 dolarów - pokój z klimatyzacją, łazienką i telewizją. W Poipet dominuje głównie dźwięk klaksonów. Nie ma tu nic do zobaczenia. Taksówkę zamówił nam pan z recepcji. Umówiliśmy się na godzinę 8. Koszt - chyba 35 dolarów z dowozem pod same drzwi hotelu, który mieliśmy już zarezerwowany. Podróż trwała 2 godziny. Niestety kierowca słabo znał angielski i rozmawialiśmy tylko z Niemcami, którzy postanowili jechać z nami do samego końca. O godzinie 10 byliśmy na miejscu. W hotelu zostaliśmy przywitaniu świeżym sokiem. Zostawiliśmy rzeczy i chcieliśmy udać się na miasto i kupić bilety autobusowe do Bangkoku na pojutrze. Jest 6 kwietnia 2014. Bilety kupujemy na 8 kwietnia 2015 - odjazd godzina 8:30. Kupowaliśmy w polecanym w sieci biurze Nattakan, które znajduje się przy głównej ulicy Siem Reap - Sivatha Road - zaraz obok KFC i stacji benzynowej. Bardzo łatwo trafić pytając o KFC (jedyne w mieście). Cały dzień poświeciliśmy na zwiedzanie miasta, targów, obserwowaniu toczącego się życia. Wieczorem oczywiście spacerowaliśmy po Night Market. Na dzień kolejny mieliśmy zaplanowane zwiedzanie kompleksu świątyń Angkor Wat. Po powrocie do hotelu wskoczyliśmy jeszcze do basenu, który był w hotelu. Za nocleg w pokoju 2-osobowym ze śniadaniem płaciliśmy 25 dolarów.

Dodaj Komentarz