0
drmariusz 12 października 2015 20:48
Dnia 1 kwietnia 2014 dojechaliśmy do Chiang Mai pociągiem. Pociąg był opóźniony chyba 2 lub 2,5 godziny, ale podróż w sumie minęła miło i przyjemnie. Jak rano robiło się widno, można było podziwiać wspaniałe krajobrazy oraz toczące się życie w miejscowościach, przez które przejeżdżał pociąg. W pociągu jechało dość dużo obcokrajowców, ale też Tajowie. Mieliśmy upatrzony nocleg w przewodniku Lonely Planet, ale nie rezerwowaliśmy. Będąc jeszcze na dworcu kolejowym w Chiang Mai zakupiliśmy od razu bilety powrotne. Następnie szybko wzięliśmy tuk-tuka, który zawiózł nas pod wskazany adres. Okazało się, że nie ma już tam wolnych pokoi, ale wolne pokoje były zaraz obok. Płaciliśmy chyba za 2 osoby 390 bahtów. Pokój skromny, ale wszystko co potrzebne było. Po krótkim odpoczynku udaliśmy się na spacer po mieście. W planach mieliśmy także zakup 2 trekkingów 1-dniowych lub 1 trekking 2-dniowy. Atmosfera miasta bardzo nam się spodobało. Obserwujemy toczące się codziennie życie mieszkańców. Wreszcie kupujemy 2 trekkingi 1-dniowe. Koszt 800 bahtów za trekking za osobę. Wieczorem wybieramy się na Night Market, aby zrobić drobne zakupy i zobaczyć, co oferują lokalini sprzedawcy. Kupić można praktycznie wszystko. Po drodze mijamy sklepiki z ciekawymi pamiątkami, gdzie kupiłem sobie tajski szalik, który noszę do dziś. Oczywiście wszystkie informacje na temat poruszania się po mieście czerpiemy z niezastąpionego przewodnika Lonely Planet oraz pytając lokalnych mieszkańców. Następnego dnia, czyli 2 kwietnia 2014 mieliśmy zaplanowany pierwszy trekking. Około godziny 7 pod nasz hotel przyjechał minibus z kilkoma innymi uczestnikami trekkingu. Jechaliśmy poza miasta około 1 godziny. W planach były: przejażdżka na słoniach, wizyta w górskich plemionach, spływ tratwą bambusową po rzece, kąpiel pod wodospadem, spacer przez plantacje ryżu. Wśród naszych towarzyszy byłi Niemcy, Australiczycy i Meksykanka. Pogoda wyśmienita. Gorąco, ale też sucho. Po kolei realizowaliśmy etapy planu dnia. Około godziny 13 był obiad, podczas którego wszyscy rozmawialiśmy, żartowaliśmy kosztując tajskie jedzenia. Po obiedzie miała być najlepsza część dnia, czyli spływ na tratwie bambusowej rzeką. Sprzęt elektroniczny wszyscy zostawiliśmy w busie, który miał na nas czekać na końcu spływu. Na jednej tratwie płynęły po 4 osoby oraz Taj, który nią kierował i wiosłował. Po drodze spotykaliśmy mieszkańców lokolnych wsi, a dzieci radości oblewały nas wodą, ponieważ zbliżał się już tajski Nowy Rok i święto Songkran, o czym później. Spływ trwało około 1 godziny. Wszyscy byli mokrzy, ale było na tyle ciepło, że w ciągu kilkudziesięciu minut każdy był prawie suchy. Wsiedliśmy wszyscy do busa i około godziny 18 byliśmy z powrotem w Chiang Mai. Po kolei wysiadali wszyscy uczestnicy wycieczki. Byliśmy trochę zmęczeni, ale żona i tak na wieczór zaplanowała wyjście na Night Market. Plan kolejnego trekking dnia 3 kwietnia 2015 miał być trochę spokojniejszy. Oczywiście rano podjechał po nas minibus. Okazało się, że będzie tam towarzyszyła Szwajcarka, która była położoną. Mieliśmy zatem dużo wspólnych tematów do rozmów, bo sam jestem lekarzem, a żona pielęgniarką. Wycieczkę rozpoczęliśmy od farmy motyli. Było to całkiem ciekawe doświadczenie. Następnie mieliśmy udać się do plemion w górskich wioskach. Mogliśmy spotkać biegające dzieci, zaczepiające turystów i proszące o parę groszy w zamian za wspólne zdjęcie lub o zakup drobnych rękodzieł. Zaczepiają nas tam turystki z Malezji i z Chin i koniecznie chcą serie zdjęć z nami. Nie protestujemy. Spędziliśmy tam chyba 1,5 -2 godziny. Był z nami też przewodnik, który o wszystkim opowiadał. Dobrze mówił po angielsku. Następnie pojechaliśmy do miejscowości, gdzie mieliśmy odwiedzić świątynie zlokalizowaną w jaskini. Wcześniej przeczytaliśmy o tym w naszym przewodniku, choć przewodnik też bardzo dokładnie nam opowiadał o wszystkim. Po wizycie w jaskinii mieliśmy zjeść obiad. Muszę przyznać, że wizyta w jaskinii była bardzo ciekawa. W środku byli buddyjscy pielgrzymi. Robimy zdjęcia okolicy. Po obiedzie wracając do Chiang Mai mieliśmy jechać poprzez wiejskie drogi, żeby podziwiać rozległe plantacje ryżu. Było wtedy duszno i gorąco. Do Chiang Mai wróciliśmy około godziny 16. Mieliśmy zatem czas na odpoczynek przed kolejną wizytą na Night Market. Była to ostatnia noc spędzona na północy Tajlandii. Jutro powrót do Bangkoku pociągiem po południu.

Dodaj Komentarz